czwartek, 3 października 2013

Nasze wieczorne wyciszenie

Noe ma już ponad 3 miesiące i od pierwszej kąpieli minęło sporo czasu. Mimo to emocje które nam wtedy towarzyszyły pamiętam doskonale.
Ja typowy teoretyk ładnie pouczałam męża, sama bałam się cokolwiek zrobić. Oczywiście do póki maluszek był w wodzie było wszystko w porządku, jednak po wyjęciu jeden wielki płacz.... synka i mój. Nic mu się nie podobało- wycieranie, kremowania a nawet ubieranie. Mimo iż tata starał się wszystko zrobić jak najszybciej , Noe był ewidentnie niezadowolony. Pomyślałam sobie po co ta uspakajająca muzyka, przygaszone światło i cała reszta starań skoro on ma to wszystko w nosie. Nie wspominając o tym ze usypianie po takiej rozrywce trwało wieczność .
Na szczęście teraz jest już zupełnie inaczej .Robiliśmy postępy z każdym dniem ,oboje nauczyliśmy się  czerpać z tego przyjemność. Jest to oczywiście zasługa rytuału który wprowadziliśmy. Wiem że to żadna eureka -stała godzina wieczornych zabaw i kąpieli sprawia że Noe wie co go czeka, przez co jest spokojny. Wieczorne "pływanie" a nawet wcieranie ręczniczkiem to sama przyjemność:) Po kremowaniu mały usypia mi na przewijaku . Ubieram go na śpiocha i zanoszę do łóżeczka, tak kończy się prawie każdy nasz dzień i oby to się nie zmieniło:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz