czwartek, 14 listopada 2013

SALVADOR

W zimny styczniowy dzień, pod koniec zmiany w pracy , dowiaduje się że pewien kotek na wczoraj potrzebuje domu.
Bez większego zastanowienia decyduje się na dom tymczasowy. Nie mogę bez zgody męża powiedzieć, że na pewno zostanie u nas na stałe .
Parę godzin później już jest w naszym mieszkaniu.
foto- 2 dzień z nami
Posiadacze kotów pewnie wiedzą, że istoty te nie lubią przeprowadzek , a co dopiero rozłąki z właściciela. Szkoda że osoba, która wyrzuciła Salvadora w turystycznej torbie, o tym nie wiedziała . Strach i cierpienie było widoczne w jego oczach. Przez tydzień, nie chciał jeść , pić, korzystał jedynie z kuwety po czym znikał w szafie. Przełamywanie lodów tak na prawe zajęło nam rok . Przez ten czas stał się członkiem rodziny .
Gdy zaszłam w ciąże, ciągle słyszałam pytanie: "i co teraz z kotem ?? nie boisz się?". Jedyne o co się bałam, to o to czy Salvador nie będzie zazdrosny :)
Gdy tylko zaczęłam czuć ruchy dziecka , jego podejście do mnie bardzo się zmieniło. Pilnował mnie , troszczył się o mnie i bronił przed obcymi . Nikomu kogo nie znał nie pozwalał zbliżać się do brzucha.
Gdy w pustym pokoju zaczęły pojawiać się rzeczy dla dziecka, samodzielnie opanował otwieranie do niego drzwi . Mądre z niego zwierze:)
Gdy Noe pojawił się już w domu , kot początkowo był na mnie obrażony. Nowy członek rodziny totalnie go nie interesował. Nie dotykał niczego co jest z nim związane . Po tygodniu gdy Noe płakał przylatywał do nas i tak jak by chciał powiedzieć: " no szybciej On tam płacze". Nie wiem czy to z troski, czy po prostu przeszkadzał mu hałas .
Parę dni temu , pierwszy raz zbliżył się do Noego :) Oboje z Robertem wiemy że to tylko kwestia czasu i będą gonić się po mieszkaniu. Tylko czy nasze mury to przetrwają...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz