niedziela, 24 listopada 2013

Miś

Chyba każdy za dziecka miał ukochanego misia.
Takiego który to przeżywał wzloty i upadki. Początkowo spał z nami , potem obserwował z pułki , aż trafił na dno szafy by po latach z sentymentem zostać odkrytym na nowo.
Parę tygodni temu wspomniałam swojego misia. Za dziecka wydawał mi się olbrzymem , więc w domu mamusi mej zajmował trochę miejsca, obleciał mnie strach że może go już wyrzuciła. Wykonałam telefon ratunkowy i okazało się że miś jest cały i zdrowy:)
Dziś jednak nie o nim , a o misiu który powstał wczoraj.
Wieczorną porom w formie relaksu, gdy Noe słodko spał uszyłam swojego pierwszego misia. Proszę więc o wyrozumiałość:)
Plan był taki że nie ma być idealny( aż tyle od siebie nie wymagam) , a wręcz jego brak urody ma być zaletą. Wyszedł mi tak brzydko że aż pięknie :)
Moim facetom się spodobał , nawet Salvador miał ochotę się do niego przytulić ( czytaj pogryźć).
Więc nie przeciągając dłużej przedstawiam Wam o to MIŚ
A o to dowód że wykonałam go sama ( jak by ktoś wątpił ;) )

1 komentarz: