sobota, 25 stycznia 2014

Wszystko co dobre szybko się kończy...

Wszystko co dobre szybko się kończy...
Więc mój urlop dobiegł końca.
Skończyło się błogie lenistwo , całodniowy relaks, spanie do oporu czas wracać do pracy:)
Dźwięk budzika, muszę wstać i rozpocząć dzień. Otwieram drzwi z łazienki i czuje chłód ,który pozwala otworzyć mi oczy. O tak, nawet kawa już nie jest potrzebna .
Na nieco przyspieszonych obrotach, próbuje się ogarnąć i znaleźć jakieś ciuch, w których można swobodnie podbijać świat. Patrze na zegarek przecież moja limuzyna nie będzie na mnie czekać( czytaj tramwaj) muszę się pośpieszyć.
Przelatuje przez mieszkanie, by w biegu zrobić sobie śniadanie .
Jestem gotowa ....
nagle jakieś moce każą mi otworzyć drzwi z pokoju i jeszcze przed wyjściem zajrzeć do niego choć na sekundę.
Powolutku je otwieram i już czuje jak mięknę . Łzy napływają mi do oczu i nie jestem już pewna co mam robić. Małe oczka spoglądają na mnie, po czym zostaje obdarowana najpiękniejszym uśmiechem świata. Dobrze wiem, że nie mogę zostać w domu , wiem że nie mam już czasu . Zbieram siły daje buziaka i wychodzę.
Nieco zagubiona docieram do pracy.
Pierwsze koty za płoty, teraz już tylko będzie lepiej .

3 komentarze:

  1. Znam to uczucie. Teraz dzieci już dorosłe. Podziwiam młode mamy bo zmagają się też tymi trudnościami, którymi my się borykałyśmy. Często też łezka kręciła się w oku wychodząc do pracy.Podziwiam za to że macie już w młodym wieku pasję i mimo tylu obowiązków, prowadzicie bloga. Pozdrawiam serdecznie i zaprasza do mnie Zosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Dziękuje , nie zależnie od czasów ,matki zawsze będą borykały się z trudnościami . Tak to już jest :)
      pozdrawiam :)

      Usuń