wtorek, 1 lipca 2014

30.O6.

Dziś mija rok odkąd pierwszy raz miałam w ramionach mojego synka . Mimo iż urodził się 30 .06 . ja zobaczyłam go dopiero na drugi dzień.
O świcie gdy się przebudziłam, znieczulenie przestało działać ,a czucie w nogach całkowicie wróciło, pielęgniarka pozwoliła powoli podnosić się do pozycji siedzącej. Od razu gdy opuściła moją sale, postanowiłam wstać i zobaczyć mojego synka . Nie pamiętam czy coś mnie bolało , emocje i potrzeba bycia z moim dzieckiem była tak silna, iż nie prosiłam o środki przeciwbólowe. Niestety zostałam przyłapana przy drzwiach z sali i cofnięta do łózka . Dreptałam po sali przez godzinę czekając aż ktoś przywiezie mi syna . Moja cierpliwość się skończyła więc wyruszyłam (tak by mnie nikt nie przyłapał) do mojego dziecka.
Leżał sam samiusieńki , spokojny z otwartymi oczkami . Wyglądał jak by obserwował całe świat. Zaczął cichutko popłakiwać ,a ja trzymając go za rączkę płakałam razem z nim . Wzięłam go na ręce i przytuliłam delikatnie , ogarną mnie spokój . Ten spokój towarzyszy mi do dziś, za każdym razem, gdy pozwoli się przytulić . Tak jak bym całe życie szukała cząstki siebie którą teraz wreszcie mam obok . Każdy uśmiech, każde spojrzenie cenniejsze niż największy skarb świata. On posiada moc do przenoszenia gór i do czynienia rzeczy niemożliwych .
Puki jednak jest malutki , wszystko czyni moimi rękami, dla tego nie odczuwam bólu czy zmęczenia .

4 komentarze:

  1. Piękne słowa! :* Sto latek Noe :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi się łezka zakręciła... Dziecko to na prawdę największe cudo świata! Wszystkiego dobrego Noe:)))! An.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też mam łzy, sto lat ��

    OdpowiedzUsuń