poniedziałek, 14 września 2015

Strach rodziców ma wielkie oczy

Od narodzin starałam się nie przyspieszać w niczym Noego.
Obserwować , jednak pozwalać robić wszystko swoim rytmem.
Wiem jak szkodliwe może być pomijanie naturalnego rozwoju .
W pewnym momencie jednak popadłam chyba ze skrajności w skrajność.
Bo czasem jednak trzeba troszkę zmobilizować dziecko i uwierzyć że da sobie rade .
Spojrzeć prawdzie w oczy i uświadomić sobie że ono codziennie jest starsze, nie asekurować w każdej chwili i pozwolić się przewrócić .
Dać rowerek mimo iż nie do końca wie jak sobie z nim radzić , a wspinaczkę po meblach w mieszkaniu potraktować z przymrużeniem oka .
Czasem nawet pomalowane ściany nie są taką tragediom , jeśli tylko odpowiednio do tego podejdziemy.
Zupełnie nie mówię tu o pozestawianie dziecka bez nadzoru , tylko na danie sobie odrobiny dystansu.
Tak naprawdę w wychowywaniu dzieci najtrudniejsze jest pozwolić im być dziećmi .

2 komentarze:

  1. Święte słowa! Ja też nie przyspieszałam pewnych rzeczy i niestety teraz to pokutuje... Dziecko trzeba stymulować, pokazywać mu możliwości, a już kiedy nabędzie pewnych umiejętności, będzie zależało tylko od niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po rehabilitacji Noego z jednej strony stymulowałam go zabawami z drugiej znów za bardzo wyręczałam. Zbyt często asekurowałam , teraz już to wiem :)

      Usuń